Sesja narzeczeńska – Poznań
Ten sezon ślubny dla wszystkich par był naprawdę stresujący. Koronawirus pozmieniał nam wszystkim szyki, zatrzymał, kazał zamknąć się w domu. Rządy różnie reagowały, a my żyliśmy jakby zastygnięci: co dalej? Kwiecień, maj, czerwiec praktycznie przeniósł się na jesień i przyszły rok, więc moje spotkania z przyszłymi małżonkami odbywały się głównie w lato. Bywało różnie z pogodą, bo tegoroczny lipiec i sierpień były naprawdę kapryśne, ale dzięki temu mogliśmy próbować rzeczy nowych, spotkań, które zapamiętam do końca życia.
Posłuchaj o Magdzie i Sebastianie, którzy jak każda para, bardzo wstydzili się aparatu. Przed sesją ustalaliśmy zamysł zdjęć i z żadnego mojego pomysłu nie zamierzali skorzystać. Mieliśmy po prostu wybrać się do lasu, pochodzić i porobić zdjęcia. Hmm, tylko dlaczego Magda przyjechała z ręcznikami w torbie? Nie nastawiałam się, że jednak uda mi się ich przekonać do wejścia do rzeki w ten padający dzień, a tu czekała mnie niespodzianka. Bo ręczniki… i oni. Wpatrzeni w siebie tak, że zazdrość mogłaby brać, gdybym swojego lubego w domu nie miała. Seba czuły, zaangażowany, z oczami i uszami, które naprawdę chcą patrzeć i słyszeć oraz Magda – ta szalona dusza, która namówi GO, by nawet gdy się trzęsie i nie umie pływać, wszedł do tej rzeki i nie dawał po sobie poznać, jak mu niekomfortowo. Takie rzeczy robi się z miłości. Takie rzeczy możemy zrobić tylko na sesji narzeczeńskiej. Idziesz w to?














































